Jako rodzice chcemy dla naszych dzieci jak najlepiej. Wszystko co robimy podszyte jest dobrymi intencjami i troską (lękiem) o przyszłość naszych dzieci… Mieszanka dobrych intencji i lęku jest zazwyczaj wybuchowa. Wybucha wszystko co dobre i piękne w relacji z naszym dzieckiem i nie ma czego zbierać.
Często, pod wpływem tej emocjonalnej mieszanki, nazywamy własne dziecko łobuzem, leniem, egoistką, histeryczką… Nazywamy je tak, z nadzieją na lepsze jutro. Z nadzieją, że dziecko odczyta i zrozumie nasz ukryty przekaz, troskę i miłość i zmieni swoje zachowanie na “lepsze”.
To się niestety nie wydarzy. NIGDY.
Dlaczego?
Łobuzy rozrabiają. Lenie nic nie robią. Egoiści myślą tylko o sobie. Histeryczki urządzają sceny.
A dzieci kochają swoich rodziców i chłoną ich “rozkazy” jak gąbka ocean…
Jeśli używamy negatywnych etykiet w stosunku do swojego dziecka, budujemy tymi etykietami dziecka samoocenę i tożsamość. Skoro rodzice mówią mi, że “jestem…” to “jestem…” i nie ma zmiłuj.
Rzucamy na dziecko zaklęcie, które w dorosłym życiu stanie się przekleństwem…
Negatywne etykiety powodują w dziecku negatywne myśli o sobie, te znowu wzbudzają negatywne emocje, które napędzają negatywne zachowania.
Dzieci zachowują się dobrze, kiedy czują się dobrze.
Nie mogą czuć się dobrze, słysząc od nas rodziców przykre i nacechowane negatywnie przekazy na swój temat.
W takich trudnych momentach my również pozostajemy w kręgu bolesnych myśli, uczuć i zachowań. W głowie pojawiają się czarne myśli na temat dziecka, na temat siebie, na temat swojego życia i przyszłości. Doświadczamy frustracji, bezsilności, lęku, poczucia krzywdy, poczucia winy…
Nic dobrego nie może się tutaj wydarzyć 🙁
Co robić?
Zamiast krytykować (i tym samym wzmacniać) negatywne zachowania u dziecka, podkreślajmy i wzmacniajmy momenty, w których dziecko zachowuje się w pożądany przez nas sposób. Dzięki temu wzmocnimy zachowania pozytywne i dziecko będzie częściej w ten właśnie sposób się zachowywało.
Czy możemy zamiast niszczyć to pomóc zbudować dziecka samoocenę i tożsamość na bezpiecznych i pozytywnych fundamentach? Tak, by łatwiej mu było NIE BYĆ łobuzem, leniem, egoistką, histeryczką…
Możemy zaryzykować? A nuż jest w tym trochę racji i ludowej mądrości 🙂
Na kartce wypiszmy zachowania, które chcemy wzmocnić u naszego dziecka. Np: samokontrola, panowanie nad swoją złością, umiejętność znajdowania kompromisu, umiejętność odpuszczania zemsty, motywacja do odrabiania lekcji, wiara w swoje siły, ambicja, radość z wykonywania obowiązków, empatia, pomaganie innym, umiejętność odraczania gratyfikacji, umiejętność wyrażania swoich potrzeb spokojną rozmową a nie krzykiem…
UWAGA
Nie można iść na skróty i po prostu zastąpić etykiet negatywnych, “pozytywnymi”. Grzeczna dziewczynka, dobry chłopiec… Czy grzeczne dziewczynki i dobrzy chłopcy, jak dorosną to będą mieć same korzyści z takiej “posłusznej” roli?
Jeśli tylko zauważymy w zachowaniu naszego dziecka choćby malutki promyczek zachowania przez nas pożądanego (patrz kartka), podejdźmy do tego ENTUZJASTYCZNIE. Spróbujmy wzmocnić zachowanie, odzwierciedlając to doświadczenie w sposób opisowy:
– Wow, widzę, że udało Ci się zapanować nad swoją złością! Przytrzymałeś pięści przy sobie, nie uderzyłeś brata. Jesteś bardzo silny w tej chwili. Prawdziwa siła, to siła przyjaźni…
– Tak jest, fantastycznie, przegrałeś i żyjesz 🙂 Nie mścisz się na siostrze, że wygrała, naprawdę jestem pełen podziwu, jaki jesteś teraz opanowany, tak trzymaj! Przegrywanie nie jest miłe,wiem, jednak nadal możemy się cieszyć wspólną grą.
– Tak bardzo lubię patrzeć, duma i radość mnie rozpiera, jak sam siadasz do odrabiania lekcji…Wierzę, że sobie w życiu poradzić, jestem o Ciebie spokojna. Wiem, że nie jest łatwo te wszystkie lekcje ogarnąć, ale nawet słonia da się zjeść… łyżeczką, kawałek po kawałku 🙂
– Dziękuję, że rozmawiasz o tym ze mną ze spokojem. Wiem, że wzbudza to w Tobie silne emocje i że bardzo Ci na tym w tej chwili zależy. Doceniam to, że potrafisz teraz rozmawiać ze spokojem, a nie krzykiem i wymuszaniem. Jestem pewna, że wspólnie znajdziemy rozwiązanie.
Czasem łatwiej ryknąć i walnąć z grubej rury, rzucając epitety… Tylko czy naprawdę tego chcemy dla naszych dzieci? Jak to się w nich rozwinie, do jakich rozmiarów urośnie? Kim będą, co będą w życiu robić, czuć, zmagając się w swojej głowie z wewnętrznym krytykiem “jesteś blee, blee, blee”.
Tu i teraz jeszcze nie jest za późno, a w zasadzie to jest ten najlepszy czas, by dać swojemu dziecku DOBRE słowa. Dużo dobrych, pięknych słów…
PS: A że do łatwych to zadań nie należy, zacznijmy chociaż od jednego przyjaznego zdania dziennie 🙂 Zróbmy z tego powtarzalny rytuał. Podczas kąpieli, czy przed snem zamiast zrzędzić i wygłaszać kazania, wypowiedzmy to jedno zdanie. Wydostańmy je tak po prostu z głębi naszego rodzicielskiego serca
Komentarze (3)
Bardzo prawidłowe podejście. Widzę, że aby wychować dziecko trzeba najpierw wychować siebie, by być autentycznym w tym co przekazuję dziecku.
Dobrze napisane. Widzę, że sam najpierw muszę usunąć swoje etykiety by nie etykietować dziecka.
Bardzo dobre rady. Moja córeczka ma dwa lata i jak to się mówi jest bardzo „kumata” oczywiście czasami jest uparta to ja do niej „zaraz cię złapię” z lekkim uśmiechem, wtedy ona też się uśmiecha i poukłada zabawki, bo głównie z tym ma „problem”. I jak na dwuletnie dziecko to pamięta dokładnie skąd coś wzięła i dokładnie w to miejsce odpada choćby to było następnego dnia i tu mam pytanie czy jakieś dzieci też tam robią?