W życiu można utknąć, w bardzo trudnej pozycji – okrakiem na płocie.
Chciałoby się uciec, jak najdalej, od miejsca pełnego bólu…
Lecz to co za płotem, też straszy.
I wielu z nas na tym płocie, przez lata w bezruchu zastyga.
Pragniemy uciec.
Za sobą zostawić kłótnie, konflikty, życie pełne walki.
Gdy pojawiają się dzieci…
Gdy dzieci chcemy wychować z szacunkiem, miłością, uważnie.
I bach.
Tak wiele już wiemy, rozumiemy, czujemy.
Każdego dnia pracujemy nad sobą, by nie poniżać, nie krzywdzić, nie niszczyć…
I pojawia się On/ Ona. Na drodze do rodzinnego szczęścia. Poniża, krzywdzi, niszczy.
I mamy dość!
Starych, szkodliwych poglądów.
Znieczulenia.
Betonu.
Codziennych przepychanek.
Bo dzieci i ryby głosu nie mają…
Bo dupa nie szklanka…
Bo czym Jaś za młodu…
Mówimy NIE!
I chcemy uciec, w lepszą przyszłość. W oazę pełną spokoju, miłości i ciszy.
Zabrać dzieci. Za sobą zostawić “stare”.
Uciekając utykamy na płocie, w pół drogi – z lęku, niepewności, niezgody.
Nie chcemy wychowywać “jak kiedyś”.
Udając, że wszystko jest w porządku, okłamywać siebie.
Nie chcemy też ryzykować samotnego życia pod górkę. Dzieci domu pozbawiać…
I pojawia się dylemat, czy zostać czy odejść?
Wielu rodziców zadaje sobie to pytanie i nie znajduje dobrej odpowiedzi…
Jedna strona tkwi w przeszłości, często w swoim starym systemie rodzinnym, zachęcana do tego, by powielać krzywdzące schematy wychowywania dzieci…
Druga chce zmiany, chce inaczej, chce wprowadzić nowe podejście, oparte na szacunku i wsparciu.
Co robić? W którą stronę pójść?
Ruszyć razem.
Po prostu ruszyć razem.
Zrobić co tylko się da, by znaleźć furtkę i ruszyć przez nią razem!
Dla dzieci, dla siebie, dla świata…
- Tworzymy “nowe”. Dlaczego mielibyśmy się trzymać “starego”? Już byliśmy dziećmi naszych rodziców… Teraz sami jesteśmy rodzicami. Czas dorosnąć i wreszcie zacząć słuchać siebie, dokonywać własnych wyborów, zgodnie ze swoimi uczuciami.
- W głębi serca pragniemy tworzyć szczęśliwą rodzinę. Zróbmy wszystko co możliwe, by usunąć przeszkody, które to szczęście blokują. Jesteśmy za to współodpowiedzialni.
- Nasze dzieci potrzebują obydwojga rodziców. Więź z matką i z ojcem jest tak samo ważna, tak samo potrzebna. To wielkie szczęście, gdy dziecko nie musi z nikogo rezygnować, nikogo przekreślać…
- Męskość i kobiecość różnią się, ale też się uzupełniają. Razem tworzymy całość. Uczymy się od siebie, inspirujemy, rozwijamy. Zarówno nasze dzieci potrzebują tej różnorodności, jak i my sami – potrzebujemy siebie. Możemy tak wiele sobie dać .
- Razem jesteśmy silni. Wspieramy się, wspólnie rozwiązujemy problemy. Brniemy do przodu. Dlaczego mielibyśmy iść przez życie osłabieni, skoro razem możemy być silni?
Co to dla nas oznacza?
Kryzys może być rozwojem – kryzys zawiera w sobie początek rozwoju. Wspólnie pokonując problemy i wyzwania rozwiniemy się, wzrośniemy.
Stworzymy jutro, lepsze niż nasze wczoraj.
Nic w przyrodzie się nie cofa, tak jak rzeka, która nieustannie płynie, tylko w jedną stronę, do przodu… Kiedy na drodze pojawiają się przeszkody, to pojawiają się też nowe ścieżki, by życie mogło płynąć dalej…
Komentarze (1)
Skąd wiedziałaś(/wiedzieliscie) ?!
Wiem, nie jestem jedyna z takimi problemami/dylematami.
Ale że właśnie teraz, dziś….(!?)
Dzięki ❤