Gdy rodzą się nam dzieci, znajdujemy się na jednym z najbardziej krytycznych zakrętów na drodze życia rodziny.
Musimy się mocno trzymać, by nikogo nie zgubić… by nie wylądować w rowie… Pędzimy, z wielką siłą życia, z nieznaną nam wcześniej prędkością. Jeszcze nie umiemy kierować, nie znamy drogi przed sobą. Wieziemy niepotrzebne bagaże.
A często także pasażerów na gapę.
W wielu wypadkach, na tym etapie wspólnej podróży, po prostu nie wyrabiamy i rodziny, w całości, nie dowozimy dalej 🙁
Bo życie rodziny ma własny bieg i na każdym zakręcie wymaga od nas niezłej gimnastyki. Pojawiają się problemy… A tak naprawdę kryzysy. Nieuniknione. Naturalne. Związane z biegiem czasu, z porzucaniem starych ról, adaptacją do “nowego”…
Jakie czekają nas wyzwania?
Etapy życia rodziny możemy, w przybliżeniu, podzielić na 5 głównych punktów zwrotnych:
- Okres “narzeczeństwa”
- Narodziny i wychowanie dzieci
- Małżeństwo w średnim wieku
- Rozstawanie się z dziećmi
- Emerytura
Najtrudniejsze momenty, to momenty, gdy z jednego etapu musimy przejść do kolejnego i odnaleźć się w nowej rodzinnej rzeczywistości.
Żeby nam się dobrze razem żyło, na każdym etapie rodzinnej podróży musimy zorientować się co się dzieje i odpowiednio zareagować. Musimy ewoluować 🙂 Rozwinąć się. Zmienić swoją tożsamość.
A często, zamiast rozwoju i rodzinnego szczęścia, gdy pojawiają się dzieci:
– zmęczeni, zestresowani, osłabieni nie umiemy się wzajemnie wspierać
– ożywają stare, a także pojawiają się nowe konflikty, wzajemne ataki i oskarżenia
– próbujemy wychowywać dzieci każdy na swój sposób, często zgodnie z przekazem od swoich rodziców
– zdarza się, że robimy krok w tył i wracamy do swoich rodzin pochodzenia (emocjonalnie lub fizycznie jesteśmy bliżej ze swoimi rodzicami niż ze sobą nawzajem)
– zamiast mocnego MY, tworzymy toksyczne układy
– ktoś szuka “wsparcia poza związkiem”: sięga po używki, wpada w wir pracy, znajduje inny związek…
– albo wikła dziecko, budując koalicję przeciw partnerowi…
– teściowie lub rodzice “zagarniają” wnuka i przejmują kontrolę nad naszą rodziną…
To jest bardzo trudny zakręt, z którego nie zawsze udaje nam się wyjść razem.
Czy można sytuację jakoś uratować?
Można, zawsze można i koniecznie trzeba 🙂
Tylko najpierw musimy cofnąć się na start i pokonać przeszkody, których wtedy nie zauważyliśmy.
Zanim zostaliśmy rodzicami…
Parę spraw można było sobie poukładać…
Tak, by dziś tworzyć stabilny, niezależny związek.
Wyzwania, którym warto sprostać, w okresie “narzeczeństwa”:
– nabieranie samodzielności, by odłączyć się od rodziny pochodzenia (emocjonalnie i finansowo)
– ustalenie aspektów wspólnego życia (na co znaleźć czas i przestrzeń, by każdy był spełniony)
– dbanie o sprawiedliwy podział ról (życiowa współodpowiedzialność)
– rezygnacja z “walki o władzę” na rzecz tworzenia kompromisów
– ustalenie granic (na co, we wzajemnych rodzinnych stosunkach, nie możemy się zgodzić)
– akceptacja faktu, że się od siebie różnimy i mamy odmienne postrzeganie świata
– a także różne potrzeby, które trzeba wzajemnie szanować
– wszystko po to, by w swojej tożsamości zachować swoje JA, ale także rozwinąć nową, wspólną przestrzeń MY
Gdy mamy te wszystkie punkty “odhaczone”, potem będzie już z górki. I gdy pojawią się dzieci, we wspólnej przestrzeni MY, o wiele łatwiej nam będzie udźwignąć rolę “RODZICE”.
Wraz z pojawieniem się dzieci, czeka nas:
- odnalezienie się w nowej tożsamości: “jestem nie tylko sobą, nie tylko żoną/ mężem, ale też matką/ ojcem”
Z tym wiąże się wiele wyrzeczeń, cierpienia, rezygnacji z “mojego”. Trzeba przeżyć żałobę po tym, co już nigdy nie będzie “jak kiedyś”.
I potem można już czerpać z nowej roli całymi garściami 🙂 - dawanie sobie nawzajem wsparcia w tym wszystkim co nowe
Samemu naprawdę trudno to wszystko udźwignąć… Bądźmy w tym razem, wymieniajmy się, dawajmy sobie czas i przestrzeń na regenerację sił. - wspólne wspieranie dziecka w rozwoju fizycznym i emocjonalnym
To mama i tata wspólnie, zgodnie wychowują dziecko, według swoich wartości i zgodnie ze swoimi uczuciami. Uważajmy na naszych teściów i rodziców, jeśli “wiedzą lepiej” i ciągną nas w dół, w przeszłość, do czasów, kiedy byliśmy ich małymi dziećmi…
Dzięki tej więzi, wspólnemu spoglądaniu w przód, w tym samym kierunku, kolejne kryzysy nie skończą się kraksą.
Będą raczej przypominać przejażdżkę na rollercoasterze 🙂
Bo RODZINA to podróż życia – dla ludzi o mocnych nerwach…
Komentarze (1)
Trochę krótki artykuł.. Na tych 5 zakrętów tylko dwa opisane.. Spodziewałam się rozwinięcia a tu..koniec. Ale pierwsze dwa opisane super- pomocnie.